Taka sytuacja.
Idę na pociąg, ze spokojem i na całkowitym luzie, bo ani nie
jestem spóźniona, ani nie mam czasu na styk. Mam go wręcz za dużo –całe
dwadzieścia pięć minut na dojście do dworca, które zajmuje tych minut pięć. Z
tego też powodu wstępuję do piekarni po jagodziankę (a wychodzę z pączkiem, bo
jagodzianki wybyły), idę sobie spacerkiem, do tego spotykam znajomą, z którą
zamieniam kilka słów. Kieruję swoje kroki do kas całe piętnaście minut przed
odjazdem. Wchodzę i troszkę mi moja spokojna mina rzednie, ponieważ przed kasą
wije się ogonek długi na jakieś dziesięć osób.
georgeyanakiev.com |